7 października 2019

Polska, Niemcy, Francja... czyli po urlopie!

Moi drodzy, już za mną wspaniały czas zwiedzania i wolnego od pracy. Wróciłem i znów – z czego się również cieszę – będę bombardować Was postami! Przywiozłem z moich najnowszych wojaży mnóstwo wspomnień i pamiątek, ale też ponad 560 zdjęć, które zobaczycie w odcinkach! 


Po dłuższej przerwie wracam do blogowania. Zasoby Welthellsicht stopniowo wzbogacać się będą – mam nadzieję, ku Waszej uciesze – o relacje z moich odwiedzin w niezwykle ciekawych i pięknych miejscach. Będą polskie – bo przecież wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej – góry i miasta, ale i perły Niemiec z Bawarii oraz Nadrenii i Schwarzwaldu, a także Francja!


Od 21 września na blogu nie było nowych postów. Żył Facebook, gdzie przypominałem w wolnych chwilach o ciekawych rocznicach, a także polecałem miejsca warte zobaczenia. W tym czasie sam aktywnie zwiedzałem. Byłem 14 dni poza domem i odkrywałem pasjonujące okolice i wymarzone lokalizacje. Gromadziłem też materiały na kolejne posty! W tym miejscu chciałby się pokrótce podzielić tym, co dla Was przygotowałem.

Z urlopu przywiozłem łącznie ponad 560 fotografii! Pogrupowałem je na około 30 folderów, które następnie będą stanowiły bazę postów. Mam zamiar publikować je regularnie w ciągu następnych 30-40 dni. Czeka nas zatem jesień z moimi podróżami. Chciałoby się powiedzieć, że w zasadzie to nic nowego – ale tym razem będą to w dużej mierze podróże dalsze. Nie zabraknie jednak również swojskich klimatów, w tym znanych już moim wiernym Czytelnikom. Zdecydowałem się odświeżyć kilka miejsc (jak pewnie zauważyliście wyznaję regułę, że każde miejsce warto jest poznać o każdej porze roku i każdej porze doby, z każdej strony!).

A zatem zaczynajmy ten skrót z przygody.

Woda i góry były początkiem. Wspaniała pogoda towarzyszyła mi w pierwszych dniach wolnego. Wykorzystałem ją na odwiedziny Jeziora Bystrzyckiego. Miejsce dobrze mi znane, ale i tym razem udało się je zobaczyć inaczej. Po pierwsze po jeziorze pływałem. Zdjęcia robiłem z roweru wodnego! W dodatku pierwszy raz za dnia spacerowałem po nowej kładce w Zagórzu Śląskim.


Jezioro leży na pograniczu Gór Wałbrzyskich i Gór Sowich. Właśnie w te drugie udałem się następnie. Moim celem była Wielka Sowa, szczyt z listy Korony Gór Polski i Korony Sudetów Polskich (która zamknie też moje omawiane wojaże). Z najwyższej Sowy udałem się na 3. co do wysokości Kalenicę z drugą tego samego dnia wieżą widokową. Pogoda była wspaniała – widoki też!


Gór nigdy za wiele.... kolejny dzień to zatem spotkanie z Guzowatą w Radkowie, gdzie znajduje się nowy taras widokowy z wspaniałym widokiem na polskie i czeskie Góry Stołowe.

Na moment przed wyjazdem za granicę odwiedziłem Dom Jakuba Boehmego w Zgorzelcu, gdzie ten mistyk i szewc mieszkał od 1599 roku.



Kolejnym przystankiem było Bayreuth. Wówczas zobaczyłem z zewnątrz Festspielhaus Wagnera, jego dom z grobem w ogrodzie, a także fantastyczny teatr margrabiny – barokową perłę architektury scenicznej (tu uwaga – zdjęcia z tego teatru publikuję ze szczególna uwagą – administracja obiektu zastrzega, że nie mogą być one w żaden sposób wykorzystywane komercyjnie i w innym celu niż prywatny!).




Moim przystankiem była niewielka przemysłowa, ale malowniczo położona nad Renem miejscowość w landzie Nadrenia-Palatynat. Również tam znalazłem kilka ciekawych miejsc. Najbardziej podobały mi się jednak malownicze widoki z okien – zwłaszcza zachody i wschody słońca.


Była to moja baza wypadowa. Kolejne dni upłynęły na zwiedzaniu. Niestety pogoda szwankowała od początku wyjazdu zagranicznego. Już w Bayreuth mogłem zwiedzać tylko i wyłącznie dzięki niemal cudownemu okienku pogodowemu. Później było podobnie. Deszczowy początek jesieni prześladował mnie kilka cennych dni.


Jednak udało mi się zwiedzić wiele ciekawych miejsc. Na przykład Calw, w kraju związkowym Badenia-Wirtembergia, w Schwarzwaldzie. Niezwykle malownicze, piękne miasto, w którym na świat przyszedł literacki noblista, jeden z moich ulubionych pisarzy i podróżników – Hermann Hesse. W Calw odwiedziłem muzeum poświęcone Hessemu i Mannowi, a także piękną starówkę. Do tego ciekawe muzeum kolei schwarzwaldzkiej i zabytkową wieżę z dawnym więzieniem.








Piękny był nocny spacer po Karlsruhe, drugim po Stuttgarcie największym mieście Badenii-Wirtembergii.



Ważnym punktem tego etapu moich tegorocznych wakacji była wyprawa do Strasburga. Czyli pierwsza wizyta we Francji. Bajeczna stolica Europy (swoją siedzibę mają tu: Rada Europy, Europejski Trybunał Praw Człowieka, Parlament Europejski oraz Eurokorpus) oczarowała mnie zwłaszcza katedrą i zabudową starego miasta. Odwiedziłem jednak również okolice siedzib europejskich instytucji.








Przełom września i października to w Nadrenii czas wina. W poszukiwaniu młodego wina (Federroter) udałem się do powiatu Südliche Weinstraße do zamku Landeck. Piękne ruiny leżą na wzniesieniu w części nadreńskiego pasma Wogezy. Z wieży zamkowej roztaczają się malownicze pejzaże na okoliczne szczyty oraz winnice u stóp gór.


W drodze powrotnej do Polski odwiedziłem znów Bayreuth, gdzie tym razem udało mi się zwiedzić teatr festiwalowy. Niestety fotograficznej relacji nie mam, gdyż obowiązuje tam absolutny zakaz robienia zdjęć i filmów. Okazja była jednak niezwykła, by akurat świętowałem 8. urodziny bloga (o tym TUTAJ).

Kolejne dni to dalsze zwiedzanie. Ponownie polskich skarbów i uroków. Przywitała mnie tęcza w gminie Radków.



Później był wspaniały ratusz w Kłodzku.



Ciekawie – choć znów deszczowo – było w nocnej Kudowie.


Finał mojego urlopu to znów góry. Tym razem niedzielna wyprawa objęła piękne jesienne Pogórze Kaczawskie. Pierwsza była wieża na Zawodnej w wsi Gozdno. Następnie zdobyłem wulkaniczną Ostrzycę, która znajduje się na liście Korony Sudetów Polskich. Tym samym, wędrując po Szlaku Wygasłych Wulkanów, zamknąłem kolejnym szczytem z Korony moje wrześniowo-październikowe wojaże.




Dziękuję rodzinie i przyjaciołom za towarzyszenie mi i wsparcie!


Moich Czytelników zapraszam na relacje z odwiedzin w wspomnianych miejscach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz