Mam przyjemność zaprezentować moją prozę, napisaną z okazji jubileuszu Kamiennej Góry. Praca uczestniczyła w konkursie zorganizowanym przez Miejską Bibliotekę Publiczną w Kamiennej Górze. 18 listopada 2022 roku podczas gali 730-lecia Kamiennej Góry odebrałem z rąk burmistrza Kamiennej Góry nagrodę za I miejsce w konkursie literackim. Mój tekst nosi tytuł „Wędrowiec” i był oznaczona godłem „Cień” (nawiązanie do „Der Wanderer und sein Schatten” Nietzschego).
Tekst publikuję z ilustracjami miejsc i widoków, które zainspirowały mnie w tworzeniu pracy konkursowej.
„Wędrowiec”
"Jak to jest czuć pod stopami 730 lat? Czas można uchwycić historią. Można mówić o jego momentach i śladach działania. Żeby poczuć czas, trzeba spróbować być jak ta odwieczna właściwość świata, „biec”, poruszać się, łączyć tu i tam, było i będzie. Zatem wychodzę. Przemierzam Kamienną Górę.
Przede mną ulica Katowicka. Dziś kieruje naszą myśl na Górny Śląsk (czy to nie zabawne, że dumne, wojewódzkie Katowice otrzymały prawa miejskie w 1865 roku, kiedy Kamienna Góra takimi prawami cieszyła się od ponad pięciu stuleci?). Kiedyś mówiło się o tym miejscu Waldenburger Strasse – czyli Wałbrzyska. Dwa górnicze ośrodki Śląska, Górnego i Dolnego. Coś się zmieniło, ale czy nie ma w tym wciąż ducha historii? Patrzę na Górę Zamkową przede mną i myślę o tym, jak drążono jej wnętrza. To było w czasie wojny, która przewrotnie sprawiła, że niemiecka Waldenburger Strasse stała się polską Katowicką. Nie szukano tam wtedy węgla. Powód był równie brudny i ciemny, jak ta prastara kopalina, ale odmiennej natury, przeczący szlachetności pracy.
Zanim zaczęto iść w głąb wzniesienia, już u zarania kamiennogórskich dziejów, góra stała się dzięki człowiekowi „wyższa”. Powiększona o budowlę. Tej właśnie budowli góra zawdzięcza swoją nazwę. Ale... Zamku tam nie ma (przynajmniej nie na widoku). Jest nazwa – intryguje jako językowa sugestia, woła poszukiwaczy. Tylko archeolodzy wiedzą, jak głęboko trzeba kopać (znów to kopanie!), by dotknąć murów z czasów księcia Bolka I. Te pokłady historii pod moimi stopami, siedem wieków burzliwych dziejów tego miejsca, sprawiają, że czuję się, jakbym stąpał po czymś głębokim, ważnym, solidnym, a jednak nieco grząskim i chwiejnym.
W uszach szumią mi legendy, te z czasów Piastów, ale i opowieści pionierów o tunelach, przejściach, zagadki. Jakie to dziwne uczucie! Przecież ta góra po postu stoi, jak co dzień, milczy, mijają ją setki osób, mieszkańców, turystów. To chyba głosy dusz, które śnią w ziemi tej góry. Tu od stuleci grzebie się szczątki tych, którzy byli ciałem i krwią miasta. Tu wciąż można przeczytać nazwiska Żydów, którzy budowali przemysł tego miasta, tu mamy Polaków, z których jesteśmy dumni, którzy zapisali się w historii. Tu każdy z nas ma swoją osobistą historię…
„Ex oriente lux” – mawiali mędrcy – „światło przychodzi ze wschodu”. Światło, ten miernik czasu. Wschód – pełen wielojęzycznych głosów – zostawiam za mną. Mówi się „patrzeć do przodu”, czyli w przyszłość. Sięgam zatem wzrokiem w dal. Na zachód. Tam schowa się słońce, które mam o poranku za plecami. Przede mną jest widok. Majestatyczny, melancholijny. Ma w sobie to, co oglądał ojciec tego miasta, jego założyciel i wielu innych przede mną. Cząstkę tego, co będą oglądać po mnie. Ma potencjał, czyli dar, który istnieje teraz, by dać w przyszłości świadectwo.
Teraz mam miasto u moich stóp. Poznaję jego wieże. Widzę ratusz, widzę kościoły, szkoły, kamienice – domy stare i nowe. Nad nimi piętrzą się Sudety, z ich królową – Śnieżką. Gdzieś tam ukrywa się Karkonosz. Tylko góry stoją tak, jak stały tu od zawsze. Miasto zmienia się. Bo czas nie stoi. Chodźmy z nim dalej.
Biorę do ręki starą pocztówkę i widzę, jak przeradzała się Kamienna Góra. Zamiast wieży bramy – nowy ratusz - nasza perełka, której zazwyczaj nie doceniamy, a jest tak chwalona za swoje piękno. Gdzieś podziały się kominy - te Wieże Babel rewolucji przemysłowej. Jest też ten pusty ślad, ta blizna dziejów. Dla wielu jest to po prostu parking – poniedziałkowe trofeum łowów współczesnego człowieka. Na fotografii stoi tam budynek. Na palcach jednej ręki można policzyć stare zdjęcia tej prostej bryły. To Synagoga. Istniała 80 lat. Zniszczyła ją nienawiść. Nikt nie wie, jak wyglądała w środku. To miejsce – zagadka. Chyba na zawsze zostanie z nami taka nieoczywista.
Tylko kilka kroków dzieli mnie od rynku. Tam historia drzemie pod lipami, w cieniu arkad starych kamienic. Zamykam oczy. Słyszę kroki ludzi, obcasy uderzające o bruk. Czy tak samo dwieście, trzysta lat temu słychać było króla Fryderyka, poetów Goethego i Günthera, polityka Adamsa z USA? Albo słynną podróżniczkę z Gdańska, która przyjechał tu z synem, który patrzy na nas z memów w intrenecie? Pod jedną z lip śpi rycerz. A może marzy? Zamiast broni ma kwiaty. To chyba len, który stał się siłą tego miasta. Czy mam na sobie coś lnianego? Dziś nie… Czuję, jakbym złamał jakiś odwieczny pakt, nić porozumienia między Kamienną Górą a tą skromną a bogatą rośliną.
Bije dzwon. Liczę uderzenia. One mówią. Kto poznał ich język, wie, która jest godzina. Czas znów pokazuje, że kroczy. Kocimi łbami idę w kierunku wieży, z której dochodzą te dźwięki mieszające sacrum z profanum. Szare mury kościoła są najwierniejszym świadkiem życia tego miasta. Są też świadkiem osobistych historii wielu z nas. Czy historia ma zapach? Tutaj na pewno. Przypominam sobie komunię, bierzmowanie. Próbuję przywołać, co czułem wiele lat temu, oglądając te stare rzeźby i malowidła, słuchając muzyki z organów, które mają ponad 100 lat? Dziś, im bardziej wgłębiam się w tajemnice tego miejsca, tym wyraźniej widzę, jak wiele nieodkrytych kart jest za tym, co ujrzałem.
Widzę dwa słońca. Jedno daje światło i czas. Drugie tylko pokazuje upływ czasu. Na wieży ratusza dumnie lśni odbiciem promieni tarcza – sztuczna gwiazda, która od ponad wieku skrupulatnie odmierza upływ minut, godzin. "Sol omnia regit" - "słońce wszystkim rządzi" – jak nauczył nas Kopernik (czy wiecie, gdzie w Kamiennej Górze znaleźć tę maksymę dosłownie, w kamieniu? Poszukajcie!).
Tymczasem patrzę na te wszystkie detale, finezyjną kompozycję symboli i znaczeń, odniesień do historii miasta i archetypów starszych niż Kamienna Góra. Stoję tak chwilę, dumając o ich niezwykłej narracji. Tu kiedyś kończyło się miasto. Dziś ta granica jest daleką historią. Została zatarta. Przede mną ulice, domy, które ją pokonały, które wyznaczyły nowy czas. Dzień dopiero się zaczyna, wokół auta, a w nich Wy, jadący do pracy, do domu, na zakupy, w sprawach różnych. Życie w całym swoim chaosie ciągłego ruchu. Wśród Strażników czasu"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz