2 maja 2018

Odkrywam kamiennogórską księgę – cz. VII niezwykłe ilustracje: od poławiania pereł, przez kuzyna arbuza po drzewo z herbu jednej z Wysp Kanaryjskich i z Avatara

Pora na kolejną, już siódmą część poznawania tajemniczej barkowej księgi z Kamiennej Góry! Napisał ją bliżej nieznany aptekarz. Przez wieki była cytowana i omawiana przez wielu ludzi nauki. W miejscu, gdzie powstała - zapomniana. Dziś prezentuję ją na nowo. Niektóre jej fragmenty opisują specyfiki występujące nadal pod tą samą nazwą na opakowaniach kosmetyków czy leków. Inne z czasem zaczęliśmy nazywać zupełnie inaczej. Wiele z nich mamy za coś nowego, sztucznego czy odkrytego, a występowały już ponad 300 lat temu. Inne zaś były wówczas świeżą nowością. Niektóre mają za to interesujący kontekst kulturowy czy historyczny. 


ilustracje z książki Vielheuera *

W najnowszym odcinku skupiam się na ciekawych ilustracjach z niezwykłej księgi aptekarza z XVII-wiecznej Kamiennej Góry (Landeshut). Będzie kilka powrotów do tematów już omówionych, ale i sporo zaskakujących nowości. Praca nad tą częścią była równie pasjonująca, co absorbująca i wymagająca. Niezwykłe tropy i odkrycia były wspaniałą zapłatą za poświęcony czas! Zapraszam do wspólnego poznawania świata opisanego i narysowanego w książce z 1676 roku!


O co w tym wszystkim chodzi?
To kolejny odcinek moich badawczych przygód z niezwykłą księgą aptekarza z Kamiennej Góry, Krzysztofa Vielheuera. Przypominam: to on jako pierwszy w niemieckojęzycznej literaturze użył słowa czekolada i podał opis tego przysmaku. Jeszcze zanim powstała oranżeria Ludwika XIV uprawiał swoje własne drzewko cytrusowe. Wreszcie kilkanaście lat przed aptekarzem tego króla napisał „dla wszystkich miłośników medykamentów” dzieło popularyzujące zielarstwo i farmację nie w łacinie, a w języku narodowym (niemieckim).
Nie wszyscy są tu kolejny raz, śledząc cykl, więc przypomnę, że „Gründliche Beschreibung fremder Materialien und Specereyen Ursprung...” jest ciekawą pamiątką minionych czasów. Pełny tytuł dzieła to iście barokowa finezja składająca się z około 30 słów na frontyspisie i ponad 60 na stronie tytułowej. Po polsku brzmi on:
"Gruntowny opis rzadkich substancji i przypraw. Proweniencja, wzrost, pochodzenie i ich natura i właściwości: jak również, której planecie każda z nich podlega, do tego różne uwagi, co ten czy inny olej destylowany czy ekstrahowany daje, wraz z przedziwnymi rzeczami historycznej natury, starannie zebrane od uczonych i wiarygodnych autorów, podzielone na trzy części, pierwsza traktuje o metalach i minerałach etc., druga o ziołach, korzeniach i kwiatach etc., trzecia część o zwierzętach i co od nich pochodzi. Dla wszystkich miłośników medykamentów dla dobra zebrane i do druku przekazane przez Christopera Vielheuera”. 

Niezwykła podróż na miedziorytach 
Wolfgang-Hagen Hein, niemiecki historyk farmacji, który badał książkę Vielheuera, w swoim artykule „Das Materialienbuch des Apothekers Christophorus Vielheuer” zwraca uwagę na ilustracje z tego barokowego druku. Jest ich 23 plus 3 niewielkie ozdobne ornamenty – finaliki. Hein podaje, że 9 z rycin stworzył nieznany bliżej grawer I.Linck, który podpisał się tak na swoich ilustracjach. To właśnie on wykonał rysunek z karty tytułowej oraz 3 panele rozpoczynające sekcje poświęcone minerałom, roślinom i zwierzętom. Nie wiadomo, kto wykonał pozostałych 13 prac.
Warto zacząć od 4 głównych ilustracji.


Frontyspis zdobi dzieło zawierające tytuł (skrócony względem strony tytułowej), nazwisko autora oraz alegorie trzech kontynentów: Azji, Afryki i Ameryki. To nagie (lub półnagie) kobiety, które autor wyposażył w akcesoria związane z kulturami tubylczych plemion. Mieszkanki odległych światów nie przypominają jednak ras, które dziś znamy zza Oceanów. Australii nie ma, bo nie została jeszcze wówczas odkryta. Niewielkim drukiem wpisana jest też sentencja  "sicut flos floret homo” co po łacinie oznacza mniej więcej: „jak kwiat rozkwita i człowiek”.


Kolejna krata z ilustracją tytułową to wizerunek kopalni poprzedzający rozdział I na temat metali, minerałów, skał, barwników i innych substancji. Widzimy na nim wydrążoną w górze jamę, w której przy świetle pochodni pracują górnicy. Jedna z postaci wychodzi z groty z wózkiem urobku. Nieco wyżej, w dalszym planie, widzimy dwie postaci pracujące przy mechanizmie dźwigniowym. Ilustracja jest zwieńczona, podobnie jak wszystkie 3 dedykowane głównym sekcjom książki, wizerunkiem Słońca, Księżyca i trójcy z hebrajskimi literami.


Część poświęconą bylinom, drzewom, nasionom, owocom, żywicom, orzechom czy kwiatom ilustruje omówiona już wcześniej bardzo ciekawa rycina. Widzimy na niej kilka gatunków roślin. Jedną z nich jest krzew kakaowca! Dziś znany nam z opakowań czekolady czy kakao. Kiedyś niezwykle rzadki wizerunek. Zwracają na to uwagę badacze książki z USA. Obramowanie ryciny stanowią niepokojące symbole szkieletów – nic jednak dziwnego, skoro w książce pojawiają się też trucizny.


Z kolei ostatnią część, poświęconą zwierzętom żyjącym na ziemi, w wodzie i w powietrzu, otwiera równie ciekawa ilustracja. Widzimy na niej przedstawicieli gatunków wodnych, ziemnych oraz stworzenia latające. To ssaki, ryby, owady i ptaki. Oprócz słonia czy jelenia jest też jednorożec oraz narwale.


Bogactwo Flory 
Część poświęcona roślinom jest bez wątpienia najbogatsza. Jest też niezwykle ciekawa! Rozpoczyna ją ilustracja znanego nam aloesu (u Vielheuera pod hasłem Aloés Lignum albo Xyloaloés).


Kolejne są kapary (czyli Cappares).


Następna roślina to znajomo wyglądający pęd o nazwie colocynthis. Nazywamy ją dziś arbuzem kolokwintą, kawonem kolokwintą, kolokwintą albo kolocyntą. To afrykański kuzyn (albo genetyczny przodek) jadalnego dziś słodkiego arbuza. Roślina cenna do dziś. Bardzo przypomina - zwłaszcza liście - arbuza, którego możemy kupić w sklepach. Niedojrzałe owoce kolocynty są zielone. Potem żółkną. Są jednak bardzo pestkowe i raczej gorzkie.

Warto przy tym wspomnieć, że znane nam dziś mięsiste i czerwone arbuzy to wynik wieków agrotechnicznych zabiegów. Jeszcze w XVII wieku, kiedy powstawała książka, o której mówimy, arbuzy wyglądały całkiem inaczej! Dla niektórych może być to sporym zaskoczeniem, ale przysmak idealny na upały wyglądał właśnie tak, jak namalował go barokowy włoski mistrz martwej natury, Giovanni Stanchi:
(XVII-wieczne przekrojone arbuzy po prawej) **

 Kolejna nie lada ciekawostka to rycina podpisana jako „Baum Zieba”. Vielheruer omawia ją pod hasłem „Bombax albo Gossypium”. Wspomina, że tubylcy nazywają to drzewo „Caiba oder Zeiba”.
JCB Archive of Early American Images (projekt biblioteki Uniwersytetu Browna, która posiada jedną z najciekawszych kolekcji publikacji europejskich dotyczących eksploracji Nowego Świata. Prezentuje też ilustracje z książki Vielheuera) identyfikuje rycinę jako wizerunek gatunku o nazwie Puchowiec pięciopręcikowy. To tak zwane drzewo kapokowe (Ceiba pentandra) – produkuje się z niego włókno kapokowe.


Gatunek ten jest także symbolem Gwatemali i Gwinei Równikowej, gdzie jego wizerunek został przedstawiony na fladze i godle państwa.

Herb Gwinei Równikowej **

Wikipedia podaje również, że ze względu na potężne rozmiary i długowieczność drzewa w warunkach tropikalnych, uważa się (twierdzenie dr. Nicholasa Hellmutha, badacza kultury Majów), że puchowiec pięciopręcikowy był inspiracją do stworzenia Drzew-Domów w filmie Avatar. 

Kolejna ilustracja była dla mnie nie lada wyzwaniem. Wolfgang-Hagen Hein w swoim artykule podaje, że chodzi o „Zuckerbaum”. Nie rozwija jednak myśli, czymże jest owo drzewo cukrowe. Nazwą taką określa się np. jeden z rodzajów klonu, ale to nie jest z pewnością to drzewo. Widzimy raczej tropikalny gatunek, z którego dobrodziejstwa korzystają tubylcy. Pewnej podpowiedzi dostarcza dopiero rozdział poświęcony cukrowi. Vielheuer omawia słodycz pochodzącą z roślin z różnych tron świata. W tym przytacza bliżej nieokreślonego Gottfrieda Scholtza i jego opowieść o drzewach z koroną w mgłach, z których ludzie zbierają wodę.

Brzmi jak mityczne podanie, ale okazuje się, że jest to stary antropologiczny, prawdziwy przekaz! Scholtz a za nim Vielheuer podają nawet o jaką wyspę chodzi. To  Eisen-Insel. Taką nazwę stosowano w starej niemieckiej geografii dla wyspy nazywanej po łacinie Ferro. To jedna z Wysp Kanaryjskich. Zachodni cypel tego lądu był przez stulecia najbardziej na zachód wysuniętym skrawkiem lądu znanym Europejczykom – stąd stosowano w kartografii Ferro Meridian – południk wyznaczany położeniem wyspy (Meridiano per Insulam Ferri). Dziś wyspa nosi hiszpańską nazwę uznawaną za międzynarodową - El Hierro. Plemię Bimbache żyjące przed wiekami na tej ziemi czciło święte drzewo Garoé. To gatunek o łacińskiej nazwie Ocotea foetens zwanej drzewem deszczowym z El Hierro. Faktycznie klimat na wyspie sprzyja powstawaniu tzw. lasów mglistych. W czasie upałów woda skrapla się na liściach. W książce Vielheuera czytamy, że wówczas lokalna ludność zbiera krople wody do mis. Co ciekawe herb El Hierro ukazuje właśnie drzewo z chmurami w koronie!


herb El Hierro **



św. drzewo Garoé jest też w herbie jednej z trzech wyspiarskich gmin - Valverde (po lewej) **


Kolejna roślina to Jujubae albo Zizpha, czyli Głożyna pospolita. Jej owoce nazywa się chińskimi daktylami.


Na innej ilustracji widzimy Laurus, czyli Wawrzyn szlachetny zwany laurem.


Nie brakuje też mandragory! Mandragora, choć kojarzy się z magią, jest realną rośliną.


Widzimy też Oleum Olivarum, a w zasadzie Olea europaea  - bo pierwsza z wymienionych nazw to produkt pochodny, oliwa z oliwek. Łacińska nazwa jest wciąż stosowana w farmacji.



Następna rycina to Pistacia Officinis albo fistacia.

Bardziej tajemnicza jest Scylla albo Squilla zwana Capa Marina. To Urginia morska – zwana cebulą morską. Miała zastosowanie lecznicze. Jest rośliną ozdobną. Ważna w kulturach Bliskiego Wschodu.


Ciekawa jest też roślina nazywana Sebesten albo Sebestena (Pruneola, Pecto ralianigra). To gatunek dziś określany jako śliwka syryjska (Cyprzyn) po łacinie Cordia myxa.



W poprzednim rozdziale pojawiła się już Sena Orientalis zwana też Alexandrina. Rośliny z gatunku senna są składnikiem suszu określanego mianem senes. To również podstawa leku Xenna. 


Minerały i zwierzęta
Znacznie bardziej ubogie w ilustracje są dwie pozostałe części książki Vielheuera. W sekcji poświęconej surowcom mineralnym pojawia się tylko jedna. To śródziemnomorska rafa koralowa. Te niezwykłe szkielety sworzeń morskich autor dzieła opisuje pod hasłem Coralli albi & rubri. Samą rafę na ilustracji podpisuje zaś "Corallen Püsche". Co ciekawe o tej ilustracji pisze w swojej książce „Die Korallenbauten als Objekt wissenschaftlicher Forschung in der Zeit vor Darwin” na początku XX wieku badacz Siegmund Günther. 




Kolejnych 5 ilustracji to świat Fauny.
Hasło Mater Perlarum albo Macra Perlarum – czyli o macicy perłowej ilustruje rycina „Perlen fischerey” czyli poławianie pereł.


Bardzo kunsztowna jest praca przedstawiająca strusia i jego jajo! Odnosi się do hasła „Ova Struthionis”.


Nie zabrakło też miejsca na słonia! Jest oto: Elephant i jego ciosy (tak zwane kły) – źródło cennej kości słoniowej.


W jednym z rozdziałów omawiałem już ciekawy wizerunek Uni-Cornu Verum & Marinum, czyli jednorożca prawdziwego i morskiego. Ten pierwszy to mityczna istota, w której istnienie wierzono jeszcze w XIX wieku. Druga to narwal, którego kieł był przedmiotem oszustw. Ilustracja została wykorzystana na wystawie „The Unicorn Found: Science, Literature, and the Art” w John Hay Library na Uniwersytecie Browna w USA. Wspominają ją też autorzy „Geology and Medicine : Historical Connections” (Geological Society, 2017).


Na koniec Wallfisch (Wahlfisch). To rodzaj walenia a konkretnie kaszalot spermacetowy, dziś po niemiecku nazywany Pottwal. Zwierzę jest wspominanie w książce Vielheuera choćby jako źródło pozyskiwania substancji zwanej olbrot (łac. cetaceum), czyli oleju spermacetowego.

Waleń wygląda bardzo fantastycznie i nie przypomina zwierząt, które znamy z filmów przyrodniczych


Dodatkowo na finał 3 dekoracyjne winiety, które wieńczą rozdziały.






cdn....

Zobacz też:
* Pierwsza część, dotycząca CZEKOLADY – TUTAJ oraz (uzupełniona) TUTAJ
** część dotycząca JEDNOROŻCÓW – TUTAJ
*** część dotycząca POMARAŃCZY, TYTONIU I MUMII – TUTAJ
**** AKCENTY POLSKIE, ŚLĄSKIE I KARKONOSKIE – TUTAJ
*****  ASTROLOGIA – TUTAJ
****** dodatki spożywcze, kosmetyczne i inne – TUTAJ


Przypominam o prelekcji 10 maja!



* Ilustracje z książki Vielheuera pochodzą z: egzemplarza książki, której posiadaczem był wybitny badacz historii farmacji oraz kolekcjoner cymeliów Helmut Vester. Książkę w wersji dygitalizowanej udostępniła biblioteka w Düsseldorfie.
** pozostałe ilustracje pochodzą z Wikipedii (wolne media)

Więcej ciekawostek wkrótce!



UWAGA
Powyższy tekst stanowi własny i autorski opis badań i poszukiwań autora nn. bloga!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz