Liczne czarne legendy (nie tylko te literackie, ale i narracja medialna) sprawiły, że wilki nie mają dobrej opinii. Raczej straszy się nimi i to nie tylko w „Czerwonym kapturku”. Wilka można też „dostać”. Chyba każdy wie jak, choć chyba nie do końca wiadomo, na czym to polega. Zła sława ma wręcz wymiar metaforyczny, jest przenośnią agresji i fałszu, stąd: "człowiek człowiekowi wilkiem" i "wilk w owczej skórze".
Wilki od wieków były w kulturze postrzegane zarówno jako negatywne, jak i pozytywne. Jest mnóstwo mitów, w których reprezentują chaos i zniszczenie. Nie brakuje jednak i w ich polu semantycznym takich pojęć, jak: lojalność, opiekuńczość i mądrość. Z jednej strony mamy antyczne przysłowie o pejoratywnym wydźwięku: Homo homini lupus i biblijną metaforę, w której Jezus posłużył się wilkami jako ilustracją niebezpieczeństw i fałszywych proroków („Oto Ja was posyłam jako owce między wilki, bądźcież tedy mądrymi jako wężowie, a prostymi jako gołębice”). Między innymi słowiańskie mity prezentują postać wilkołaka (a germańska kultura ma też pojęcie „Werwolf” - oznaczające również nazistowską partyzantkę, aktywną także na Dolnym Śląsku). Z drugiej mamy na przykład mit o Wilczycy kapitolińskiej, która - jak głosi legenda - zaopiekowała się i wykarmiła Romulusa i Remusa, założycieli Rzymu. Wilk stał się nawet imieniem, nazwiskiem i przydomkiem (o jednym słynnym „Wilku” z Dolnego Śląska przeczytacie TUTAJ. Dodam też, że uznany późnoromantyczny kompozytor Hugo Wolf skomponował dwa cykle pieśni do słów wybitnego śląskiego poety, określane łącznie jako „Eichendorff Lieder” ). Takie popularne imiona, jak: Wolfgang, Adolf czy Rudolf pochodzą właśnie od wilka. Jak widać, wilk nie jedno ma oblicze i kryje się w wielu zakamarkach natury i kultury! Zapraszam na poszukiwania wilczych tropów na Śląsku (szczególnie Dolnym Śląsku) i w Sudetach. Przygotowałem wybór rozmaitych ciekawostek!
W góry i doliny
Wiele miejsc, miejscowości nosi nazwy związane z wilkami. To pozostałość po czasach bliskiego kontaktu człowieka z przyrodą. Wiele przykładów takich nawiązań wymienił XIX-wieczny śląski geograf Heinrich Adamy w swoim pionierskim podręczniku onomastycznym „Die schlesischen Ortsnamen”. Interesujące jest to, że w czasach pruskich w wielu nazwach zachował się stary słowiański pierwiastek językowy! Idealnie pasują tutaj takie miejscowości, jak: Wilków (niem. Wilkau, w powiecie głogowskim, w gminie Głogów), Wilków (Wilkau, w powiecie prudnickim, w gminie Biała), Wilkowa (Wilkawe, w powiecie trzebnickim, w gminie Prusice) czy Wilczków (Wiltschka, w powiecie średzkim, w gminie Malczyce). W wielu tych miejscach w latach 30. XX wieku starano się zatrzeć ten ślad, zmieniając nazwy na zupełnie niemieckie, a nie zniemczone słowiańskie.
Jest też mnóstwo przykładów, w których współczesne polskie nazwy są tłumaczeniem historycznych niemieckich określeń związanych z wilkami. Oto przykłady: Wilkanów (Wölfelsdorf, w powiecie kłodzkim, w gminie Bystrzyca Kłodzka), Wilczy Las (Wolfshayn, w powiecie bolesławieckim, w gminie Warta Bolesławiecka), Wilcza Poręba (Wolfshau, dzielnica Karpacza), Wilkołak (Wilcza Góra, Wolfsberg - bazaltowy szczyt o wysokości 367 m n.p.m. na Pogórzu Kaczawskim, pomiędzy Złotoryją, Jerzmanicami a Wilkowem, nek - pozostałość wulkanu) czy Wilczka (Wilczy Potok, Wölfel/Wölfelsbach, potok, prawy dopływ Nysy Kłodzkiej).
Nie zachowała się pierwotna wilcza nazwa np. w Międzygórzu (Wölfelsgrund, Vlčí Důl), wsi w województwie dolnośląskim, w powiecie kłodzkim, w gminie Bystrzyca Kłodzka w Sudetach w dolinie u podnóża Śnieżnika (około 7 km od wspomnianej wyżej wsi Wilkanów). Ale są tam wilcze konteksty (nie tylko potok Wilczka i wodospad na nim).
Dla tożsamości miasta czy niekiedy wsi równie ważny co nazwa jest też herb. Heraldyka także często sięga po symbol wilka. Przykładem jest Międzylesie położone około 15 km od Międzygórza. W herbie znajdziemy czerwonego wilka w lesie. Pomnik wilka znajduje się też w centrum Międzylesia tuż przy zabytkowej kolumny maryjnej i zamku.
Wilczy groszek
No dobrze, odpocznijmy chwilę od miast i wsi. Wyjdźmy na łąkę. W wielu miejscach na Śląsku i w Sudetach w czerwcu obserwować można całe łany kwitnącego łubinu. Nie jest to jednak miejscowy gatunek. Łubin trwały (Lupinus polyphyllus) z rodziny bobowatych przywędrował do nas z zachodniej części Ameryki Północnej jako roślina pastewna lub ozdobna. Takie obce gatunki przyrodnicy określają mianem kenofitu. Problem w tym, że łubin poczuł się tu jak u siebie, a nawet z nonszalancją zaczął wpraszać się na salony. Jest to roślina uważana za inwazyjną, istna persona non grata w świecie przyrody. Wypiera rodzime gatunki, często bardzo cenne. Choć zachwyca morzem kwiatów, u wielu osób jego widok ma działanie bardzo negatywne, i nie chodzi tu o alergię. Za sprowadzenie tego roślinnego ”wilka w owczej skórze” na omawiane terany obwiniać można poprzednich właścicieli Śląska – władców Prus, a konkretnie słynnego Fryderyka II Wielkiego. Król, który reformował wszystko począwszy od rolnictwa po edukację, nie tylko uczył swoich poddanych sadzić ziemniaki, by nie umierali z głodu. W książce „Schlesien unter Friedrich dem Grossen” z XIX wieku możemy przeczytać, że władca ten „po raz pierwszy udomowił łubin na uprawach na Śląsku i w północnych Niemczech. Wierzył, że uprawiając łubin i lucernę, może zamienić najpodlejsze pola w pastwiska. Wzrost powierzchni pastwisk, a tym samym liczebności bydła śląskiego, musiał być szczególnie bliski sercu króla”. I tak troska o gospodarkę w XVIII wieku zaowocowała później niekontrolowaną ekspansją łubinu (roślina Fryderyka jakby kontynuuje politykę tego monarchy, który dokonał rozbiorów Polski i zajął Śląsk w wyniku wojen z Habsburgami – zdobycze terytorialne były dla niego czymś naturalnym).
Ale nie tylko ekologiczna rola „wilka w owczej skórze” wiąże łubin z dzikim przodkiem psów. Wiele wyjaśniają ludowe nazwy łubinu zarówno języku polskim, jak i niemieckim czy czeskim: wilczy groch, vlčí bob, Wolfsbohne. Słowniki objaśniają, że są to nawiązania do przetłumaczonej nazwy łacińskiej lupinus – od lupus – wilk. W niektórych archiwalnych leksykonach można spotkać nawet starą polską nazwę wilczyn! (za: „Opisanie roślin w Litwie, Na Wołyniu, Podolu i Ukrainie”). Także na Śląsku wiązano łubin z wilkiem. W „Handbuch des gesamten pflanzenbaues einschliesslich der pflanzenzüchtung” trafiamy na taką definicję: „Wolfsbohne ( Schlesien , ist die deutsche Übersetzung des lateinischen lupinus , denn lupus - Wolf )”. Określenie Wolfsbohne pojawia się m.in. w opisie karkonoskiej Flory w książce Johanna Heinricha Fritscha „Taschenbuch für Reisende ins Riesengebirge” z 1816 roku.
Przepowiednia
i tajemnicze dolegliwości
W Kłodzku (to już kolejny ciekawy wilk z Hrabstwa Kłodzkiego!) znaleźć można ciekawą kamienicę. Położona jest obok kościoła franciszkanów i słynnego mostu gotyckiego. Określana jest mianem kamienicy pod Wilkiem. Przed wojną mieściła się tam gospoda „Gasthof zur Wolfsschlucht”. Powstała wówczas płaskorzeźba wykonana przez lokalnego rzeźbiarza – Wagnera - przedstawiająca wilka. Umieszczona na fasadzie ozdoba zachowała się do dziś. Właśnie jej dotyczy ciekawa przepowiednia! Można o niej przeczytać w wielu artykułach w popularnych tygodnikach, a także w rozmaitych książkach dotyczących folkloru i ciekawostek. Zacytuję za „Żywioł i kultura: folklorystyczne mechanizmy oswajania traumy” - chodzi o frazę: „Gdy się trzy siódemki ze sobą zejdą , to się wilk w Kłodzku wody napije”. Autorem tych słów był lokalny prorok, Filipek ze Starego Waliszowa koło Kłodzka. Słowa nabrały mocy po powodzi tysiąclecia w 1997 roku. Wówczas – 7 lipca 1997 (7.07.1997) przez Kłodzko przeszła potężna fala powodziowa, zalewając ulice na wysokość piętra kamienic. Wilk z dawnej gospody faktycznie mógł się napić wody...
Negatywny odbiór wilka wiąże się też z dolegliwościami. Mówi się, że można „złapać wilka”, co słowniki tłumaczą jako „przeziębić się i dostać hemoroidów, siedząc na czymś zimnym” (za: „Wielki słownik frazeologiczny PWN z przysłowiami”). Ale nie tylko ta dolegliwość ma wilczy kontekst.
Pamiętacie łacińską nazwę łubinu? Lupinus od Canis lupus - czyli wilka. Prawdziwą, tajemniczą chorobą jest toczeń rumieniowaty (lupus erythromatosus). Jego nazwę wprowadził do nauki w 1851 roku francuski dermatolog Cazenave (za: „A Compend of Diseases of the Skin”). Skojarzenie było znacznie starsze. Przypisuje się je medykowi z XIII wieku - Rogerius Frugardi miał dolegliwości skórne skojarzyć z pogryzieniami przez wilka. Toczeń zajmował też śląskich medyków. Udało mi się natrafić na taki tytuł rozprawy doktorskiej z Wrocławia (Schlesischen Friedrich-Wilhelms-Universität zu Breslau): „Zur Epidemiologie und Aetiologie des Lupus erythematodes”. Jej autorem był Lothar Schöpe, urodzony w 1911 roku w Oels (czyli w Oleśnicy). Rozprawa dostępna jest do lektury online TUTAJ.
Bajka w propagandzie
Opowieść o Czerwonym Kapturku to kultowy temat. Najróżniejsze interpretacje baśni, w której występuje zły Wilk, są ważnym elementem kultury. Na niezwykle interesujący przykład wykorzystania tego wątku natrafić można, przeszukując materiały dotyczące... plebiscytu na Śląsku w 1921 roku. Plebiscyt na Górnym Śląsku (Volksabstimmung in Oberschlesien) był jedną z dwóch takich procedur, dotyczących pogranicza polsko-niemieckiego. Był wynikiem postanowień traktatu wersalskiego po I wojnie światowej i efektem odzyskania przez Polskę niepodległości. Plebiscyt był poprzedzony dwoma powstaniami śląskimi (trzecie wybuchło po nim). Z wydarzeniem związana była też szeroko zakrojona akcja propagandowa. Jeden z niemieckich dokumentów z tamtego czasu przedstawia Czarownego Kapturka, który niesie w koszyku Śląsk – kopalnie, huty itp. Za kapturkiem kroczy zły Wilk, reprezentujący... Polskę (nota bene trochę przypomina tego z herbu Międzylesia). Napis – rymowany wiersz - na tym druku jest wymowny:
Mein Körbchen liegt Dir wohl im Sinn?
Da ist mein liebes Schlesien drin !
Untrennbar bleibt es stets bei Mir,
Denn öd' und wild säh's aus bei Dir
(tłumaczenie własne, z zachowaniem układu rymów):
Wobec koszyka mego masz zamiary?
Toż to mój jest mój Śląsk ukochany!
Niepodzielny, zawsze będzie mój,
bo dzikim i jałowym stałby się twój!
Jak widać propaganda imała się każdej możliwej formy przekazu.
**
Był to kolejny odcinek z cyklu „Z lasów, pól i ogrodów”. Przedstawiam w nim ciekawe rośliny (i nie tylko). Takie, które nie tylko zachwycają swoim wyglądem w naturze, ale mają też ważne miejsce w kulturze (w archiwalnych postach m.in.: naparstnica, poziomka, dziurawiec, zawilec, len, lipa, przywrotnik, magnolia, narcyz, wawrzynek, różeniec, zimowit, cis, dziewięćsił, wrotycz, trzmielina, muchomor, bluszcz, niecierpek, niezapominajka, czartawa, róża, bez czarny, ciemiernik, jemioła, przetacznik...) Zapraszam TUTAJ.oraz 26. post z cyklu WOW: Wow! to mój zestaw ciekawostek, w których pokrótce opisuję niezwykłe zabytki czy widoki, jakie udało mi się uchwycić podczas moich wypraw. To rzeczy małe i duże. Często o niecodziennym kontekście lub niezwykłej historii. Zapraszam TUTAJ
Polecam również:
inne posty oznaczone tagiem
#ciekawostka, #konteksty
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz