Co łączy starodawne miłosne wróżby, Fachwerk, kolej i śląskiego Rembrandta? Święty Andrzej! Ostatnie dni listopada związane są z tradycjami, które narosły wokół obchodów wspomnienia męczeńskiej śmierci pierwszego ucznia Chrystusa, czyli apostoła Andrzeja. Przygotowałem wybór ciekawostek, które dotyczą wieczora wróżb, ale i innych form kultury nawiązujących do świętego Andrzeja. Oczywiście wybór kontekstów kładzie nacisk na dzieła i twórców związanych z Śląskiem, Łużycami czy Sudetami.
Samo imię Andrzej oznacza z greckiego: męski, odważny, męstwo. Święty Andrzej został ukrzyżowany, ale na krzyżu w kształcie litery X. Według tradycji stało się to 30 listopada. Być może między 60 a 70 rokiem naszej ery. Narzędzie męki apostoła stało się symbolem. Pojawia się w heraldyce, ale i w oznakowaniu! Symbol „krzyża św. Andrzeja” kojarzony jest np. z koleją. W Polsce wykorzystuje go znak G-3 przed przejazdem kolejowo-drogowym jednotorowym. Krzyż św. Andrzeja jest jedną z podstawowych zasad w konstrukcjach szachulcowych (Fachwerk) i muru pruskiego. Dlatego kształt narzędzia męki patrona małżeństw (i rybaków oczywiście) znajdziemy również w okolicach torów, a także na budowlach, które wzniesiono metodą szachulcową, jak np. Kościoły Pokoju na Dolnym Śląsku. Skoro o kościołach mowa, to w Lubiążu przez wieki znajdował się wspaniały obraz prezentujący mękę św. Andrzeja. To obraz olejny na płótnie o wielkości prawie 4 na 3 metry. Namalował go barokowy mistrz, Michael Willmann, nazywany śląskim Rembrandtem lub Rafaelem. Dzieło powstało w 1662 roku i stanowiło wyposażenie kościoła klasztornego w Lubiążu. Tak było aż do II wojny światowej. Po 1945 roku św. Andrzej z Lubiąża trafił do kościoła św. Karola Boromeusza w Warszawie na Woli. Na Dolny Śląsk obraz wrócił czasowo w latach 2019-2020 w ramach wystawy "Willmann. Opus Magnum" zorganizowanej przez Muzeum Narodowe we Wrocławiu. Kościół wspomina męczeństwo św. Andrzeja 30 listopada. Noc przed tym dniem to właśnie andrzejki.
Andrzejki uchodzą za magiczny wieczór. Jeden z kilku tego typu dni w roku, charakteryzujący się niezwykła aurą, sprzyjającą wróżbom, zwłaszcza tym miłosnym – w końcu Andrzej jest patronem małżeństw. W kulturze niemieckiej tradycja ta nazywana jest Andreasnacht lub Andreasabend. Obok Polski i Niemiec tradycje andrzejkowe związane z wróżeniem są jeszcze praktykowane m.in. w Austrii, Słowacji, Rosji czy Rumunii.
Tradycja wróżenia w tę niezwykłą noc znana jest od wieków. Nie dziwi zatem, że pisano o niej w rozmaitych dziełach literackich, prasie, a nawet tworzono opery i operetki związane z andrzejkowymi obyczajami. Na ciekawe konteksty dotyczące tego święta trafić można też w źródłach piśmiennych i u autorów związanych z Dolnym Śląskiem, Łużycami czy Sudetami. Oto kilka przykładów.
Wszyscy kojarzą znaną w Polsce tradycję lania wosku. Obyczaj wróżenia z kształtów, które powstają poprzez przelewanie płynnej gorącej substancji przez klucz do zimnej wody, znany był też na Dolny Śląsku przed wiekami. W czasopiśmie „Der Breslauische Erzähler” w numerze z 1801 roku znaleźć można artykuł -opowiadanie na temat andrzejkowych wróżb. Jedna z nich brzmi znajomo.
„Dziewczyna, która chce wiedzieć, jak będzie oglądał jej przyszły mąż, bierze kawałek ołowiu, topi go w łyżce, a następnie stopiony materiał przelewa przez klucz do zimnej wody”
(Der Breslauische Erzähler, 1801).
Na ten opis powołał się autor artykułu zamieszczonego w magazynie „Globus” w numerze z 1867 roku. Materiał pod tytułem „Rockengänge, Lichtenabende und der Andreasabend in Schlesien” napisał doktor Drescher. Jeden z fragmentów wspomina, że andrzejki to obyczaj, który „rok po roku odbywa się wśród śląskiego ludu wiejskiego”. Autor przytacza rozmaite rodzaje wróżb i ich znaczenie. W tym lanie ołowiu.
„Ołów topi się na łyżce, następnie wlewa się do miski z wodą i odczytuje z kształtów, które tworzy. To samo dzieje się ze stopionym woskiem.”
Wiele andrzejkowych obyczajów opisał również Karl Friedrich Adolf Wuttke (urodzony 10 listopada 1819 we Wrocławiu) - teolog luterański i pisarz. W jego dziele „Der deutsche Volksaberglaube der Gegenwart" o zwyczajach znanych i praktykowanych na terenie Niemiec, w tym na dawnym Śląsku, można spotkać sporo uwag na temat andrzejek. W tym wróżby z butów, gałązek, monet czy wosku. Do tego miłosne modlitwy kierowane w andrzejkową noc do patrona małżeństw: „O heiliger Andreas, ich bitte dich, du mögeſt lassen erscheinen den Herzallerliebsten meinen..." czy "O du lieber Andreas mein, hier steh ich vor meinen Bettsäulen, laß meinen Liebsten bei mir erscheinen..."
Intrygujący przykład zjawiska a nie obyczaju opisano w śląsko-łużyckich publikacjach. Chodzi o ciekawą łużycką legendę związaną z niesamowitym fenomenie obserwowanym w czasie andrzejek, którą znaleźć można w kilku opracowaniach z XVIII, XIX i początku XX wieku, np. „Schlesische Sagen: Spuk- und Gespenster- sagen”, „Sagenbuch der Lausitz”, „Das Geisterreich:, „Volkssagen und volksthümliche Denkmale der Lausitz”. W przekazach trafić można na historię, w której motywem jest ognista zjawa - Feuermann.
„Na Schafberge w pobliżu Baruth można go zobaczyć w noc andrzejkową, gdzie unosi się wśród szczytów sosen i budzi strach jako ognisty leśny diabeł” – czytamy w opowieściach sprzed wieków.
Miejscowość to Baruth bei Bautzen, leżąca na Górnych Łużycach, niedaleko Pogórza Łużyckiego. Opowieść o paranormalnym zjawisku pojawiła się już w 1797 roku na łamach „Lausizische Monatsschrift”, czasopiśmie wydawanym w Goerlitz. Wspomina się tam o „ignis lambens”, czyli zjawisku wydzielania języków ognia przez ciało człowieka.
Nadmienię jeszcze o przysłowiu, które przywołuje „Deutsches Sprichwörter-Lexikon” - największa tego typu publikacja, autorstwa Karla Friedricha Wilhelma Wandera, nauczyciela pochodzącego z Karpnik koło Jeleniej Góry.
W leksykonie pod hasłem „ Andreasabend” znajdziemy frazę: „Wer sich am Andreasabend zu Tode fastet, der stirbt noch im November”.
Na marginesie można wspomnieć o takim literackim nawiązaniu, jak opowiadanie „Andreasabend” z początku XIX wieku , które napisał Friedrich Heinrich Karl de la Motte Fouque (1777 - 1843), jeden z twórców wczesnego niemieckiego romantyzmu. Jego dziadek - Heinrich August de la Motte Fouqué - był generałem Fryderyka Wielkiego i walczył m.in. w słynnej bitwie pod Kamienną Górą. Friedrich Heinrich Karl de la Motte Fouque pisał m.in. o śląsku i Sudetach (np. "Das Schauerfeld. Eine Rübezahlsgeschichte", "Der Hirt des Riesengebirge . Eine Sage"). Jego andrzejkowa opowieść ukazała się na łamach „Die Musen: eine norddeutsche Zeitschrift”.
Z kolei wiersz na temat andrzejkowego wieczoru napisał śląski poeta, Friedrich Bischoff, urodzony w 1896 roku w Środzie Śląskiej, autor "Śląskiego psałterza" (Schlesische Psalter. Ein Dank und Lobgesang mit einem Epilog: Werkstatt zwischen Himmel und Erde). Bischoff napisał wiersz zatytułowany „Andreasnacht”.
Polecam również inne posty oznaczone tagami: #ciekawostka , #magia, #tradycja
niezależny, autorski i niekomercyjny projekt dotyczący historii i uroków Dolnego Śląska, Sudetów i okolic
***
Materiały fotograficzne i tekstowe (jeżeli nie zaznaczono inaczej - np. wolne media, cytat, wskazanie innego autora) należą do autora bloga! Zabraniam powielać i kopiować chronionych treści bez oznaczenia autorstwa.
CC BY-NC-ND
Autorem bloga jest dziennikarz, przewodnik, teatrolog, regionalista-amator, bloger od 2011 roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz