Nie mogłem oprzeć się – zresztą nie po raz pierwszy - pokusie zaznania pięknych krajobrazów moich ukochanych Gór Kamiennych w jesiennym wydaniu. Postanowiłem udać się w kolejną wędrówkę w poszukiwaniu cudownych plenerów. Nie zawiodłem się! Trasa licząca ponad 20 km pozwoliła mi nacieszyć się ostatnimi przebłyskami złotej jesieni. Panoramy lśniły w blasku słońca i mieniły się fantastycznymi barwami. Kolorytu dodawały rude buki, złote modrzewie, brązowe dęby, słomkowo-siwe trawy i resztki złotawych klonów. Wszystkie te barwy schyłkowej październikowej palety niezwykle komponowały się pod błękitem nieba i w kontraście z zielenią świerków. Ach, te Sudety!
Zapraszam na relację z mojej pieszej wędrówki przez wyjątkowo urokliwy zakątek Dolnego Śląska. To Góry Kamienne, część dawnej krainy wałbrzyskich Sudetów.
Takie spacery lubię. Pokonałem łącznie ponad 23 km, zdobywając sumę wysokości podejść na poziomie około 1150 metrów, przy sumie wysokości zejść 1150 m. Ale nie liczby mają znaczenie, a wrażenia. A te były jak najbardziej pozytywne i wręcz wspaniałe. Większość przebytej trasy znałem z podobnej wyprawy (bez Stożka Wielkiego), którą odbyłem pierwszego dnia wiosny kilka lat temu.
Moją wędrówkę rozpocząłem na dworcu PKP Boguszów-Gorce. Udałem się w kierunku Masywu Dzikowca. Szlakiem prosto na Dzikowiec Mały. Już tam przywitały mnie piękne panoramy, aczkolwiek widoczność nie była idealna (Karkonosze był ledwie widoczne, za mgłą), a silny wiatr mocno dokazywał. Zwłaszcza w okolicy Łysego Drzewa trzeba było walczyć z podmuchami.
Kolejnym etapem była wieża na Dzikowcu Wielkim. Z drewnianej konstrukcji ponad wyciągiem rozpościera się przepiękny widok na Wałbrzych, Boguszów-Gorce, Góry Kamienne i Góry Wałbrzyskie. Jesień miałem jak na dłoni! Ale najlepsze wciąż przede mną.
Wróciłem się kawałek szlakiem i ruszyłem w dół, by po chwili wchodzić na Sokółkę. Po drodze minąłem punkt widokowy na skałce. Zarówno z skały, jak i szczytu góry rozpościerały się wspaniałe panoramy. Bez zbędnego postoju (oprócz czasu na dokumentację fotograficzną) ruszyłem dalej w drogę.
Następnym przystankiem na mojej trasie była Wysoka z kolejnym naturalnym punktem widokowym. Od mojej ostatniej wizyty młode drzewa sporo podrosły i zapewne niedługo mało będzie z tej góry widać. Tym bardziej cieszyłem się, że wciąż mogłem ujrzeć cuda sudeckiej jesieni w pięknej kolorystycznej oprawie przy korzystnej pogodzie.
Stachoń był następnym punktem na mapie. Tam zobaczyłem, że ubyło sporo drzew od czasu mojej ostatniej wizyty. Odsłoniły się fantastyczne krajobrazy zarówno w stronę Czarnego Lasu, jak i Gór Suchych. Chwilę nacieszyłem się tymi cudami i ruszyłem dalej. Wiedziałem, że najlepsze wciąż przede mną!
Prawdziwa królowa tych okolic – Lesista Wielka – zabrała mi więcej czasu. Czekały na mnie zarówno szczeliny wiatrowe – ciekawy pomnik przyrody nieożywionej, jak i moje ukochane widoki ze zbocza góry na Góry Suche - „śląskie Alpy” piętrzące się majestatycznie na horyzoncie, okraszone jesienną maścią. Uwielbiam to miejsce! Spacer do Unisławia Śląskiego uprzyjemniały szeleszczące u stóp liście klonów i buków. Prawdziwie wyjątkowe doznania wzrokowe i ogólnie zmysłowe!
W Unisławiu czekał na mnie deser połączony z wyzwaniem. Zdobycie Stożka Wielkiego, czyli przejście z Masywu Lesistej w Góry Suche. Stożek uchodzi za prawdziwego kata turystów. Jego strome zbocza czynią z tej skalistej, porośniętej lasem piramidy, prawdziwi sprawdzian. Ja miałem za sobą już sporo kilometrów, ale również silną motywację. Nie było łatwo, ale udało się! A widoki ze zbocza góry podczas zejścia w kierunku Sokołowska rekompensowały wszelkie trudy. Po prostu kocham te niezwykłe łańcuchy fantastycznych wzniesień, które skumulowane są wokół klimatycznej wsi uzdrowiskowej, jaką jest Sokołowsko. To wręcz miniatura Alp. U podnóża Stożka Małego nacieszyłem się widokami przy spalonej wiacie. Ozłocone góry, dolina z wsią, pastwiska... prawdziwe krajobrazowe perły.
Przede mną był jeszcze ostatni etap podróży, przejście przez Sokołowsko i dojście na autobus do Kowalowej, wsi między Unisławiem a Sokołowskiem u podnóża Lesistej i Stożka.
Cała wędrówka dała mi w kość. Nie brakło przygód (m.in. spóźnionego pociągu powrotnego) ale jak zwykle było warto! Mam nadzieję, że moje zdjęcia i opis Was o tym przekonały. Serdecznie polecam te okolice. Można tam znaleźć wiele pięknych krajobrazów i spokoju (w czasie sobotniej wędrówki w piękny pogodny dzień na ponad 20 km szlaku spotkałem – z wyjątkiem wsi i wieży widokowej – około... 8 osób. To bardzo mało jak na wędrowanie przez około 6 godzin w cudownych jesiennych górach).
Trasa wyprawy (mapa z przebiegiem):
(ponad 22 km, wysokość podejść na poziomie około 1150 metrów, przy sumie wysokości zejść 1150 m****):
> TUTAJ
>>> Jesienna Pętla 2020 rok - Góry Ołowiane i Rudawy Janowickie
(z Janowic Wielkich na Różankę przez Radomierz i Trzcińsko do Gór Sokolich: Sokolik i Krzyżna Góra. Jesień w Rudawskim Parku Krajobrazowym)
łącznie długość trasy przebytej piechotą ok 24 km (bez przerw), w tym suma podejść na wysokość łącznie ok 720 m (950 m zejść)
- relacja TUTAJ
>>> 2019 (bez jesiennej pętli - podróże urlopowe)
>>> Jesienna Pętla 2018 rok - Góry Wałbrzyskie i Góry Kamienne
(z Unisławia Śląskiego przez Bukowiec do Borowej i Wałbrzycha. Jesień w Parku Krajobrazowym Sudetów Wałbrzyskich)
łącznie długość trasy przebytej piechotą ok 24 km (bez przerw)
w tym suma podejść na wysokość łącznie ok 1400 m (1500 ok zejść)
relacja TUTAJ
*** dla porównania: zdobycie Śnieżki popularnym szlakiem z kościoła Wang w Karpaczu przez schroniska Samotnia i Strzecha Akademicka tam i z powrotem daje ok 18 km w tym ok 850 m podejść i tyle zejść. Z kolei zdobycie Szrenicy i Śnieżnych Kotłów Głównym Szlakiem Sudecki z parkingu przy rzece Kamiennej w Szklarskiej Porębie przez wodospad Kamieńczyka i powrót przez schronisko Pod Łabski Szczytem do Muzeum Mineralogicznego w Szklarskiej Porębie daje około 17 km w tym około 890 m podejść <
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz