Dzieła sztuki wielkich twórców, pomysłowe rękodzieło, niezwykłe przykłady piękna przyrody... a obok nich zaskakujące ciekawostki. Wybrałem kilka z nich specjalnie dla poszukiwaczy dziwnych i kuriozalnych zabytków oraz niezwykłości na wystawach.
Niektórych można się przestraszyć, inne wzbudzają w nas śmiech, zadumę – muzealne eksponaty, które wyraźnie wymykają się stereotypowemu postrzeganiu wystaw. Pochodzą z muzeów niesłusznie kojarzonych z sztywną powagą grobowców historii, które za szkłem trzymają rzeczy mogące zaciekawić garstkę specjalistów i zamęczyć uczniów podczas lekcji. Mój subiektywny wybór kilku szczególnie interesujących i osobliwych muzealiów, które napotkałem podczas zwiedzania wspaniałych dolnośląskich muzeów.
Lalka jak z horroru
Odwiedziłem m.in. muzea zabawek w Kudowie-Zdroju i Karpaczu oraz podziwiałem zbiory zabawek w Muzeum Teatru we Wrocławiu. To prawdziwe skarbce bardzo dziwnych eksponatów. Szczególną uwagę zwraca lalka z dwiema twarzami na głowie! Można ją zobaczyć w Kudowie. Pomysł iście makabryczny, kojarzący się z horrorami! Ma też swój odpowiednik biologiczny w postaci wady wrodzonej nazywanej Diprosopus. Robienie takich lalek miało jednak inny cel, niż straszenie dzieci (i dorosłych!). Lalki z wieloma twarzami, znane już w XIX wieku, nazywane Character Dolls – miały po prostu różne wyrazy twarzy. Głowa miała nakrycie w postaci czepka i widoczna była zawsze tylko twarz smutna lub wesoła. Jedna lalka mogła odgrywać różne role - rozmaite grymasy i uczyć wyrażania emocji. Lalki z dwiema twarzami eksponowane są bez czepka, przez co wyglądają niepokojąco. Czasami w muzeach stoją przy lustrze lub na obrotowym podeście, by można było pokazać ich niesamowitą naturę. Był też typ lalek, które złączone były w pasie, niczym bliźnięta syjamskie lub figury (Dama czy Walet) w niektórych kartach.
polecam tagi: #lalki #zabawki
lalka z Muzeum Zabawek w Kudowie-Zdroju
Masz wrażenie, że ktoś cię obserwuje?
W muzeach możemy bardzo często zobaczyć portrety – wizerunki osób, które żyły w przeszłości. To sławni ludzie lub nieznane nam dziś persony. Czasami można odnieść wrażenie, że ich „spojrzenie” śledzi nas, że postaci z dawnych wizerunków widzą nas z każdego kąta sali. Co więcej, ludzie z portretów robią to, nie ruszając głową ani nawet gałkami ocznymi! Niektóre wizerunki potrafią śledzić nas wzrokiem faktycznie! W Muzeum Narodowym we Wrocławiu na wystawie trafiłem na niezwykły portret mężczyzny. To wiekowe dzieło sztuki ma zamontowany mechanizm, który pozwala poruszać gałkami ocznymi! Może to się kojarzyć z motywem podglądania przez portrety, który pojawia się w filmach o starych zamkach i hotelach.
Warto nadmienić, że wielu artystów efekt śledzących oczu osiągało prostą sztuczką malarskiej iluzji, bez stosowania mechanizmów. Takie świdrujące spojrzenie (ma je na przykład „Mona Lisa”) pojawia się, kiedy postać z obrazu patrzy wprost przed siebie.
portret mężczyzny na wystawie w Muzeum Narodowym we Wrocławiu
Robaki w zębach
Mityczny przesąd medyczny o robakach powodujących próchnicę i ból zębów ma już kilka tysięcy lat! Odnotowano zapiski sumeryjskie z V tysiąclecia przed naszą erą na ten temat! Takie wierzenia były zachowane w medycynie Chin, Egiptu. Także w orientalnych, arabskich traktatach można natrafić na opis robaków zębowych. Zabobon został naukowo obalony w czasach oświecenia. Pomógł mikroskop i badawcze podejście. Z mitem rozprawił się żyjący na przełomie XVII i XVIII wieku francuski lekarz, Pierre Fauchard. Jednak wiara w robaki nieszczące nasze uzębienie zachowała się w medycynie ludowej nawet w XX wieku.
W Muzeum Farmacji Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu na wystawie "Sala Arabska" można obejrzeć reprodukcje średniowiecznych miniatur tureckich, które ilustrują zabiegi medyczne stosowane przez lekarzy i farmaceutów arabskich przed wiekami - w tym przypadku zabiegi dentystyczne. Są też robaki w zębie.
Muzeum Farmacji Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu - robaki w zębie na reprodukcji średniowiecznych miniatur tureckich
Gipsowy dotyk po śmierci
Antyczny rodowód ma tworzenie pośmiertnych masek znanych osób. Ta metoda uwieczniania wizerunku, ale z zastosowaniem gipsu lub wosku, była stosowana od średniowiecza. Szczególnie popularna stała się w XIX wieku. Po śmierci znanego polityka, artysty czy innej osoby wynajęty specjalista (np. w przypadku Chopina był nim rzeźbiarz Auguste Clésinger) dokonywał „pobrania” formy do sporządzenia odlewu twarzy i często też dłoni – zwłaszcza jeżeli zmarły był związany z twórczością (pisarz, muzyk). Takie maski i dłonie służyły czasami do projektowania pomników czy popiersi słynnych osób. Nie były raczej eksponowane przed XVIII wiekiem. W XIX wieku spopularyzowane zostało wystawianie ostatnich wizerunków idoli. Dziś można je podziwiać w muzeach. Zdarzało się wyjątkowo, że tego typu akcesoria były wykonywane jeszcze za życia „dawcy” formy.
Na gipsowy odlew dłoni możemy natrafić przykładowo w muzeum miejskim w Domu Gerharta Hauptmanna w Jeleniej Górze (Jagniątkowie). To willa noblisty, śląskiego pisarza, który mieszkał tam i tworzył w I połowie XX wieku.
gipsowy odlew dłoni pisarza w w muzeum miejskim w Domu Gerharta Hauptmanna w Jeleniej Górze (Jagniątkowie)
Papier z... odchodów
Papier – wynalazek, który zmienił świat. Wytwarzany jest nie tylko z drewna, ale i szmat, odpadków z przemysłu włókienniczego. Sporo celulozy znajduje się też w... odchodach słoni. Papier wytwarzany z tego surowca jest popularny na Sri Lance czy w Tajlandii. Są na świecie przedsiębiorstwa, które reklamują się, że w asortymencie mają słoniowy papier, nazywany wręcz papierem z „kupy” (poop). Papier czerpany tego typu można też kupić na Dolnym Śląsku. W Dusznikach-Zdroju. Można go też zobaczyć na wystawie o historii papieru w zabytkowym młynie papierniczym, w którym mieści się Muzeum Papiernictwa w Dusznikach-Zdroju.
papier słoniowy na wystawie w Muzeum Papiernictwa w Dusznikach-Zdroju
Demoniczne oblicze Ducha Gór
Mityczny władca Sudetów – nazywany Liczyrzepą, Rzepiórem, Rybecalem czy Karkonoszem - jest obecny w kulturze od wieków. Stał się z czasem wręcz lokalnym produktem, który świetnie reklamuje klimat tajemniczości Karkonoszy i innych sudeckich pasm górskich. Znany jest w swojej własnej małej ojczyźnie, ale i przeniknął do kultury popularnej. Ma rozmaite oblicza – każde skrywa w sobie ogromną dawkę inspiracji i znaczeń. Najstarsze, demoniczne przedstawienie Rübezahla znajdujemy na mapie Śląska Martina Helwiga z 1561 roku. To groteskowe połączenie cech różnych zwierząt. Ten potwór „zdobi” też Muzeum Przyrodnicze w Cieplicach w Jeleniej Górze.
Więcej ciekawostek o Liczyrzepie TUTAJ.
Liczyrzepa z Muzeum Przyrodniczego w Cieplicach
Prezydent z szopki
Szopkarstwo krakowskie w 2018 roku jako pierwszy polski wpis trafiło na Reprezentatywną Listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego Ludzkości UNESCO! Stało się to 40 lat po tym, jak zabudowa Starego Miasta, wyróżniający wzorzec powielany przez szopkarzy, została umieszczona na Liście Światowego Dziedzictwa. Konkurs organizowany w Krakowie ma wieloletnie tradycje. W 2017 roku odbyła się jego LXXV edycja. Jedenaście razy na liście nagrodzonych pojawia się nazwisko Dolnoślązaka - Andrzeja Morańskiego, którego szopkę można zobaczyć w zbiorach Muzeum Tkactwa w Kamiennej Górze. Zwykle prezentowana jest w okresie świątecznym.
Jest to szopka z 1995 roku. Zdobyła ona wygraną w kategorii szopek średnich w LIII Konkursie na Najpiękniejszą Szopkę Krakowską. Jak na tego typu dzieło przystało, zawiera ona nie tylko kojarzące się z Krakowem detale architektoniczne, ale też satyryczne nawiązania do ówczesnej sytuacji polityczno-społecznej. Chodzi w tym przypadku o rok wyborczy i przegraną Lecha Wałęsy - noblisty i prezentanta w latach 1990-1995, z Aleksandrem Kwaśniewski.
Andrzej Morański zwyciężał w krakowskich konkursach począwszy od XLII edycji w 1984 roku aż do 1996 roku. Łącznie 11 razy. Jego dzieła znajdują się w kolekcji Muzeum Historycznego Miasta Krakowa.
Więcej o krakowskich szopkach TUTAJ.
szopka krakowska w Muzeum Tkactwa w Kamiennej Górze
Bez świętego atrybutu
Krzyż jest rozpoznawalnym na całym świecie symbolem religii chrześcijańskich. To rzymskie narzędzie do wykonywania okrutnej kary śmierci stało się za sprawą Jezusa Chrystusa znakiem o czytelnej, sakralnej treści. Figury ukrzyżowanego Zbawiciela zdobią kościoły, kaplice, cmentarze, ale i miejsca publiczne czy domy. Nic nie trwa jednak wiecznie i nawet tak ważne dewocjonalia ulegają uszkodzeniu czy zniszczeniu. W Muzeum Sztuki Sakralnej w klasztorze przy sanktuarium w Bardzie można zobaczyć zbiór ukrzyżowanych Chrystusów, którzy pozbawieni są krzyża, kończyn... Jest to przedziwny i zdumiewający widok.
Muzeum Sztuki Sakralnej w Bardzie
Potężny pan lasów
Wiele zwierząt wyginęło przed wiekami. To nie tylko dinozaury, ale i ssaki z bliższych nam okresów. Przykładem może być jeleń olbrzymi (Megaloceros giganteus) zwany łosiem irlandzkim (Irish elk). Był to prawdziwy gigant! Miał 2,1 m wysokości w kłębie i posiadał poroże przekraczające 3,5 m rozpiętości o wadze około 40 kg! Ten rekordzista żył jeszcze w czasach człowieka pierwotnego, który mógł polować na ten gatunek. Gdy wyginął zachowały się o nim opowieści, których ślady odnajduje się w północnych sagach. Także współczesna literatura fantasy sięga po inspiracje związane z tym wymarłym ssakiem.
Szkielety tego jelenia znajdowane są głównie w Irlandii. Takie potężne kości można podziwiać w muzeach m.in. w Waszyngtonie, Monachium, Paryżu czy Londynie. Także Wrocław może pochwalić się szkieletem plejstoceńskiego jelenia olbrzymiego. Prezentuje go Muzeum Przyrodnicze Uniwersytetu Wrocławskiego, którego tradycja sięga początków XIX wieku. Ekspozycja nazywa się „Układ kostny kręgowców”. Warto nadmienić, że innym ciekawym eksponatem w tym muzeum jest też szkielet płetwala błękitnego.
Muzeum Przyrodnicze Uniwersytetu Wrocławskiego - szkielet jelenia olbrzymiego
Dziwni mieszkańcy Ziemi
Na kartach dawnych ksiąg można oglądać fantastyczne ilustracje dziwnych stworzeń i ras ludzi zamieszkujących Ziemię. W dobie odkryć geograficznych i wciąż istniejących białych plam na mapach takie publikacje rozpowszechniały sensacyjne wizje zamorskich krain i ich mieszkańców. Jednym z takich dzieł jest „Liber chronicarum” nazywany Kroniką Świata lub Kroniką norymberską (Nürnberger Chronik). Jest to inkunabuł wydany w 1493 w Norymberdze. Znajdują się tam m.in. wzmianki na temat Polski i Śląska, ale też i egzotycznych obszarów. Zaskakują dziwne ilustracje. Są tam bliźnięta syjamskie, ludzie bez oczu, bez nosa, z jednym (cyklopi) lub 4 oczyma, owłosione kobiety, osoby z ogromnymi uszami lub wargami, wieloma parami kończyn, z odwróconymi stopami itp.
Jeden z egzemplarzy tej zaskakującej księgi, oryginalnie z biblioteki klasztoru Cystersów w Oliwie, wszedł w XIX wieku do cennych zbiorów Ossolińskiego. Kolekcja tego rodu to dziś zbiory placówki naukowej we Wrocławiu. W 2019 roku ilustracje z księgi można było zobaczyć na wystawie „Średniowieczne skarby Ossolineum” w Sali pod Kopułą w gmachu głównym Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Wrocławiu.
ilustracja z „Liber chronicarum” na wystawie w Ossolineum
Muzea z Dolnego Śląska i nie tylko na blogu w wpisach oznaczonych tagiem #muzeum
Wow! to mój zestaw ciekawostek,w których pokrótce opisuję niezwykłe zabytki czy widoki, jakie udało mi się uchwycić podczas moich wypraw. To rzeczy małe i duże. Często o niecodziennym kontekście lub niezwykłej historii. Zapraszam.
****
Materiały fotograficzne i tekstowe (jeżeli nie zaznaczono inaczej - np. wolne media, cytat, wskazanie innego autora, lub jeśli nie regulują tego w inny sposób przepisy powszechne dotyczące praw autorskich) należą do autora bloga! Zabraniam powielać i kopiować bez oznaczenia autorstwa. W sprawie użycia komercyjnego, proszę o kontakt.
Autorem bloga jest dziennikarz, przewodnik, teatrolog, regionalista-amator, bloger od 2011 roku.
***
Zapraszam!
- dodaj do zakładek i odwiedzaj:
- polub i obserwuj – codziennie rocznice, wspomnienia i upamiętnienia:
kilkadziesiąt nowych postów miesięcznie: Dolny Śląsk, Sudety, historia, przyroda, sztuka, muzyka, ciekawostki!
ponad 1000 galerii
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz